Tomek Jakubiak: "[...] jesteśmy w kulinarnym niebie"
O udziale w telewizyjnym show uczestnicy marzyli od dziecka. No, może po prostu od dłuższego czasu. To jest MasterChef Junior. Młodzi, zdolni, obdarzeni ogromną kreatywnością i radością życia kucharze swoimi umiejętnościami zaskakują całą Polskę. Setki niewiarygodnych talentów i masa wzruszeń. Najlepsi brali udział w wyjątkowych warsztatach. „Ale pyszne, o wow” – testuje jedno z dań Anna Starmach. Atrakcje dosłownie zasypią uczestników – planszówki, gwiazdy, potrawy z całego świata i szalone kostiumy. W pierwszym odcinku 7. sezonu programu jurorzy wydają się chodzić z głową w chmurach, a wszystko dzięki niebiańskiej scenografii.
Słuchajcie, jak wiecie, jesteśmy w kulinarnym niebie i to, co najbardziej byśmy chcieli poczuć to „niebo w gębie”, dlatego w tej konkurencji nic was nie ogranicza, waszej kulinarnej wyobraźni. Możecie ugotować, co tylko chcecie. Ważne, żebyśmy my później poczuli to „niebo w gębie” – zaczyna Tomasz Jakubiak.
"Za trzy, dwa... start"
Pierwsze zadanie i pełne 95 minut kulinarnych wyzwań. Na pytanie: „Czy jesteście gotowi?”, uczestnicy zgodnie odpowiadają: „Tak szef!”. Kucharze nie bujają w obłokach, a pracowicie podchodzą do realizacji kolejnych konkurencji. Wśród „najlepszych”, „wyróżnionych” znalazło się aż 9 osób.
Po przerwie coś, czego nie spodziewa się nikt – zapowiada lektor. Na stanowiskach tajemnicze skrzynki, a pod nimi… bluzy MasterChefa z imionami na plecach. „Ale super” – nie zabrakło słów zachwytu. Podczas samego gotowania nie obyło się jednak bez delikatnych kłopotów. I choć 9 uczestników błyskawicznie udało się na balkon, kolejnych 8 zmierzyło się z następnym zadaniem, a dokładniej z ravioli. Tomasz Jakubiak i Michel Moran ruszyli na pomoc. Łzy, stres, ale i ogromna radość. Nie zabrakło słów uznania i wskazówek na przyszłość. Z programem pożegnały się dwie uczestniczki: Martyna Dziubińska i Martyna Daniszewska.